***
Na miniony weekend miałam wielkie plany, myślałam nad małym wypadem do Czech, nad morze, do Berlina... Ale w końcu propozycja Maćka najbardziej do mnie przemówiła - leniwy weekend na jego działce w środku nadbużańskiego lasu. Pogoda miała być przepiękna, zasięg komórkowy praktycznie tam nie funkcjonuje, jest to też miejsce gdzie najlepiej można nadrobić zaległości w pisaniu (w końcu większość mojej magisterki tam powstała parę lat temu). Ale co miało być uroczym, relaksującym weekendem zmieniło się w mały koszmarek z powodu zdecydowanie za dużej ilości komarów. W sobotę jeszcze z nimi próbowaliśmy walczyć, ale już całą niedzielę spędziliśmy w domku, nawet siedzenie na ganku nie wchodziło w grę... Mimo wszystko miło było zmienić otoczenie, pooddychać świeżym powietrzem i usypiać w zupełnej ciszy i przy przepięknym gwieździstym niebie...
we really wanted to play some badminton but after 5 minutes we just ran back home / naprawdę chcieliśmy pograć w badmintona, ale po 5 minutach pędem uciekaliśmy do domku
that's what you get when everyone is too lazy to cook / a tak wygląda obiad w dni, kiedy nikomu nie chce się gotować ;)
first grilled zucchini of the season / pierwsza grillowana cukinia w tym sezonie